Postanowiłam trochę życia tchnąć w moją bibliotekę i w tym celu udałam się do antykwariatu. Wprawdzie zarzekałam się już kilka razy, że ze względu na żenująco niskie stawki oferowane nawet za prawie nowe książki, już nigdy tam nic nie oddam... ale niechęć do przekształcenia biblioteczki w książkograciarnię okazała się silniejsza. No i więcej wolnej przestrzeni by się przydało...
Wyselekcjonowałam zatem dziesięć woluminków (jedenasty w locie przechwycił A. z intencją przeczytania) i udałam się do antykwariatu. Pani za ladą była zainteresowana wszystkimi, a kiedy podała oferowaną kwotę, to w pięty mi poszło. Hmm.. , przestrzeni na negocjacje to raczej tam nie było: ''Bierz, co dajemy lub znikaj". No to zdecydowałam się na sfinalizowanie tej jakże mało satysfakcjonującej transakcji, ale przed zniknięciem zatrzymałam się przed antykwarycznymi półkami i kupiłam małe co nieco. Wydałam całą zarobioną kwotę... taka ze mnie bizneswoman;)
A oto zdobycze:
1. Zbiór opowiadań Ursuli K. Le Guin.
2. "Julie and Julia" Julie Pawell. (Stała się kanwą do scenariusza filmu o tym samym tytule. Polowałam na nią od dawna. Mój egzemplarz jest w oryginalnej wersji językowej. Bez słownika się nie obejdzie...)
3. I perełka: "Samotnia" Dickensa z 1975 roku; ilustrowana. (Już czytam...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz