Wydaje się, że było to jeszcze pod koniec kwietnia. W sobotni poranek wybrałam się na spacer po mieście w poszukiwaniu nieśmiałych początków wiosny i nagle poczułam, że nie tylko słońca i zieleni jestem głodna, ale że potrzebuję słów. Nie jakichkolwiek, ale lekkich, uskrzydlonych, zdolnych do unoszenia w inny wymiar. Proste. Chodziło o poezję.
Wiedziona tą nieodpartą potrzebą, udałam się do księgarni i antykwariatu, znajdujących się w tym samym budynku. Czarno-biała terakota, stare schody z przetartą poręczą, przestronne wnętrza i łukowate okna wychodzące na park sprawiają, że lubię tam być. Wziąwszy pod uwagę, że księgarnie służą raczej do kupowania niż do zwiedzania, zabrałam się do rzeczy, to jest skierowałam się do półki z poezją. A tam głównie Miłosz, Szymborska... Jak się nie jest noblistą, to trudno na półki księgarskie trafić. Ostatecznie zdecydowałam się na: "Jej portret. Najpiękniejsze wiersze i piosenki" Jonasza Kofty, który już dawno wpadł mi w oko, a teraz stałam się jego szczęśliwą posiadaczką. Elegancka okładka, papier écru i wszyta zakładka zapraszają do poddania się urokowi słów.
Książkofile wiedzą, że trudno poprzestać na jednym egzemplarzu i na pewno zrozumieją, dlaczego po wyjściu z księgarni wybrałam się do biblioteki;). Tam asortyment był znacznie bogatszy. Zupełnie spontanicznie sięgnęłam po opasłe tomiszcze wierszy Leśmiana, sfatygowaną nieco antologię angielskich i amerykańskich wierszy miłosnych w wyborze i przekładzie Stanisława Barańczaka oraz cieniutki zbiorek utworów Konopnickiej - nie, nie o krasnoludkach i innych stworzeniach leśnych, ale o miłości, a może raczej o jej poszukiwaniu.
I tak z kilogramem wierszy pod pachą ustawiłam się w kolejce do sfinalizowania bibliotecznej transakcji. Przede mną stało dwóch panów w wieku zdecydowanie dojrzałym, każdy z serią Harlequinów w dłoniach. "?" - pomyślałam. Ich zamiłowanie do romansów szybko się wyjaśniło, kiedy jeden zwrócił się do drugiego z poradą, zerkając jednocześnie porozumiewawczo w moją stronę: "niech pan wypożyczy z tej serii, tu jest więcej momentów". Kto kiedykolwiek czytał książkę z serii Harlequin, wie o jakie momenty chodzi. Jeśli wciąż nie macie żadnych skojarzeń, sprawdźcie to osobiście. Koniecznie;).
Puenta? Najważniejsze, że czytelnictwo kwitnie, zgodnie z indywidualnymi potrzebami czytelników. A o potrzebach się nie dyskutuje, tylko je zaspokaja. I tyle;)