Ostatnio, gdzieś w internetowej księgarni, poczułam się nęcona. I to w dwójnasób. Z jednej strony swój czar rozsiewała książka pt. "Złodzieje nieba": "Chodź, chodź, opowiem Ci o miłości, tej jedynej i prawdziwej... i o sztuce... i o Paryżu... czy może być piękniejsze połączenie? Zobacz, jakie niebo...". Z drugiej - coś zamigotało świetliście, szepcząc: "Ogrzeję cię. Tak tu ciepło i przyjaźnie... Poczujesz się jak w domu..." To była "Herbaciarnia Madeline". Zatrzymałam się, popatrzyłam... i odeszłam, przechodząc do zaplanowanych wcześniej zakupów.
Uczę się na doświadczeniach. Jakiś czas temu, zachęcona pozytywnymi opiniami z sieci oraz zmysłową okładką, skusiłam się na "magiczną" powieść Eric Morgenstern pt. "Cyrk nocy"... i dupa. Żadnej czytelniczej chemii;). Pojawiło się natomiast żółte, ostrzegawcze światło: "Uważaj, aby z Czytelniczki nie stać się Konsumentką". Jedni w książkach poszukują duszy, piękna... dla innych to tylko interes, jak każdy inny - z obowiązkową dbałością o atrakcyjne opakowanie produktu i odpowiednią reklamę.
I tak, wiedziona ostrożnością, zamieszczę tu jedynie okładki "uwodzicielek". Może kryje się za nimi coś więcej, ale nie uwierzę, zanim nie przeczytam chociaż fragmentu. A tymczasem niech cieszą oczy moje i Odwiedzających, w końcu taka ich rola;) :
Idąc okładkowym tropem, przypomniał mi się przypadek odwrotny, to znaczy, kiedy piękną poetycką powieść Virginii Woolf pt. "Fale" wydano na żółtym, grubym papierze oprawionym w szaroburą okładkę z czarnobiałym zdjęciem głowy Autorki. Hmm... na jej miejscu, chyba pokusiłabym się o chwilowy powrót zza grobu i postraszenie wydawcy... Oto dowód:
A jakie są Wasze okładkowe typy? Czy macie swoje okładki-piękności, okładki-uwodzicielki i okładki-koszmary?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz