wtorek, 30 lipca 2013
"Poszukiwanie miłości"
Kto się błąka w poszukiwaniu miłości,
ujawnia tylko brak miłości w sobie samym,
a ci, w których jej nie ma, nigdy miłości nie znajdują,
tylko ci, którzy sami kochają, znajdują miłość
i wcale nie muszą jej szukać.
Dawid Herbert Lawrence
środa, 24 lipca 2013
wtorek, 23 lipca 2013
niedziela, 21 lipca 2013
Laura Esquivel: "Malinche. Malarka słów."
Tworząc powieść, Laura Esquivel poszukiwała inspiracji w losach XVI-wiecznej meksykańskiej tłumaczki i "partnerki życiowej" (a w gruncie rzeczy niewolnicy) hiszpańskiego konkwistadora Hernana Cortesa.
Malintzin, zwana także Malinalli, La Malinche lub Dona Marina, była postacią wywołującą kontrowersje - jedni uważali ją za zdrajczynię rodzimego Meksyku, inni twierdzili, że dzięki niej hiszpański podbój tego kraju był mniej krwawy.
Esquivel kreśli portret Malinalli delikatnie, bez oceniania, dzięki czemu możemy się do niej zbliżyć, a może nawet zrozumieć.
Nie będę opisywała wprowadzenia do fabuły, bo sami z łatwością możecie je znaleźć. Skupię się raczej na wrażeniach z lektury.
Losy Malianalli, bez wątpienia, poruszają, zwłaszcza że możemy je śledzić w całości - od narodzin, poprzez dzieciństwo u boku kochającej babki, zdradę matki, życie w niewoli z ograniczoną możliwością wyborów, aż po ostatnie tchnienie.
Powieść została napisana w konwencji realizmu magicznego, stąd wraz Malinche oscylujemy między namacalną ziemią a przestrzeniami metafizycznymi. Przenikamy zasłonę fizyczności, aby zgłębiać sedno. Niewidoma babka, duchowa przewodniczka Malinalli, powie: Straciłam wzrok, bo drażniło mnie, że kształty mnie rozpraszają i nie pozwalają dostrzec istoty rzeczy. Oślepłam, żeby powrócić do prawdy. To była moja decyzja i jestem szczęśliwa, widząc to, co widzę.
W czasie lektury odniosłam wrażenie, że oprócz opowiedzenia historii Malinalli i Cortesa, zamierzeniem Autorki było przybliżenie duchowości i wierzeń rdzennej ludności Meksyku. Niektóre akapity wydają się być wręcz miniwykładami z tej dziedziny, ciekawymi, lecz niekorzystnie wpływającymi na odbiór powieści. Chwilami czułam, jak kolejne porcje informacji przytłaczają i duszą powieściową materię, oddalając od przeżyć głównej bohaterki.
Czy wciąż macie ochotę na spotkanie z "malarką słów"? Wybór należy do Was... ;)
Ku pamięci:
Bóg jest w centrum. Tam, gdzie nie ma żadnego kształtu, żadnego dźwięku, żadnego ruchu. Gdy poczujesz zawrót głowy, usiądź, przestań się ruszać, zamilknij, a napotkasz Pana tam właśnie, w twoim niewidocznym centrum, które cię z nim łączy.
Wszystko wokół niej mówiło i poruszało się. Rzeka, w której robiła pranie, wypełniła powietrze muzyką plusku fal uderzających i kamienie. Do tego dźwięku dochodziły odgłosy wydawane przez ptaki, hałasujące głośniej niż zwykle, żaby, świerszcze, psy i przez samych Hiszpanów, nowych mieszkańców tych ziem, którzy nieśli wszędzie ze sobą denerwujący szczęk zbroi, armat i arkebuzów. Malinalli tęskniła do ciszy, do spokoju. Popol Wuh, święta księga Majów, głosiła, że kiedy wszystko pogrążone było w całkowitym spokoju, w ciemności nocy, w ciemności światła, wtedy właśnie dokonało się stworzenie.
Malinalli potrzebowała takiej ciszy, żeby stworzyć nowe i dźwięczne słowa.
wtorek, 16 lipca 2013
Czasowstrzymywacz lipcowy
Kiedy się śpieszysz,
nic nie widzisz, nic
nie przeżywasz,
niczego nie doświadczasz, nie myślisz!
Szybkie tempo wysusza
najgłębsze warstwy twojej duszy,
stępia twoją wrażliwość, wyjaławia cię i
odczłowiecza.
Ryszard Kapuściński
Źródło: http://www.vismaya-maitreya.pl/ |
piątek, 12 lipca 2013
Czytanie jest sexy ;)
W ramach kampanii "Nie czytasz? Nie idę z tobą do łóżka!" lipcowa "Claudia" opublikowała, co o czytaniu mają do powiedzenia osoby znane i (przez niektórych) lubiane. Oto fragment wypowiedzi seksuologa, Andrzeja Depko:
Jeśli po przeczytaniu tego tekstu Wasze zainteresowanie kampanią wzrosło, to zajrzyjcie na stronę:
http://www.nieczytasz.pl/ .
W moich czasach dziewczyny podrywało się "na Łysiaka" albo na "Pieśń nad pieśniami" ze Starego Testamentu. Jak afrodyzjak działały też dyskusje o wyższości "Sztuki kochania" Michaliny Wisłockiej nad "Małżeństwem doskonałym", pierwszym poradnikiem życia intymnego dla par. Oczytanie było wówczas takim samym wabikiem jak atrakcyjny wygląd. Niech ten wabik działa i dziś.
Wspólne czytanie w łóżku, choć często przedstawiane jako wiejąca w związku nuda, może być bardzo erotyczne. Zwłaszcza jeśli pary czytają sobie na głos. Bo seks kryje się między uszami, a nie udami. (Wytłuszczenie pochodzi ode mnie;))I co Wy na to?
Jeśli po przeczytaniu tego tekstu Wasze zainteresowanie kampanią wzrosło, to zajrzyjcie na stronę:
http://www.nieczytasz.pl/ .
czwartek, 11 lipca 2013
Odpływ
Czasem ból ciała i duszy sprawia, że nawet w lipcu lato wydaje się być odległe.
Chciałoby się krzyczeć: "nie!, nie! cóż to za marne rozdanie losu? a gdzie moja rajska plaża?"
Powiedzenie "tak" takiemu letniemu dniowi wymaga duchowej wspinaczki.
Ale jaki sens miałoby pozostanie w dolinie i tupanie nóżką?
Potupałam zatem, potupałam i skierowałam się ku mojej stromej ścieżynce.
W międzyczasie zebrałam trochę dzikich stokrotek (tuż przy bloku mam najprawdziwszą łąkę) i wstąpiłam do osiedlowej kwiaciarni po róże, aby pokrzepiający bukiet skomponować. Pan Kwiaciarz skarżył się, że na co dzień ludzie nie kupują kwiatów, a największe ożywienie pojawia się z okazji pogrzebów. Część zamawianych kwiatów zatem musi systematycznie wyrzucać.
Cóż powiedzieć? Celebrujmy życie... zanim żyjemy.
Bliżej nieokreślony Autor wiersza perskiego powiada:
Chciałoby się krzyczeć: "nie!, nie! cóż to za marne rozdanie losu? a gdzie moja rajska plaża?"
Powiedzenie "tak" takiemu letniemu dniowi wymaga duchowej wspinaczki.
Ale jaki sens miałoby pozostanie w dolinie i tupanie nóżką?
Potupałam zatem, potupałam i skierowałam się ku mojej stromej ścieżynce.
W międzyczasie zebrałam trochę dzikich stokrotek (tuż przy bloku mam najprawdziwszą łąkę) i wstąpiłam do osiedlowej kwiaciarni po róże, aby pokrzepiający bukiet skomponować. Pan Kwiaciarz skarżył się, że na co dzień ludzie nie kupują kwiatów, a największe ożywienie pojawia się z okazji pogrzebów. Część zamawianych kwiatów zatem musi systematycznie wyrzucać.
Cóż powiedzieć? Celebrujmy życie... zanim żyjemy.
Bliżej nieokreślony Autor wiersza perskiego powiada:
Jeżeli jako cały majątek
pozostaną ci tylko dwa chleby,
sprzedaj jeden z nich
i za kilka groszy
kup hiacyntów,
by nakarmić swoją duszę.
poniedziałek, 8 lipca 2013
Moje rajskie plaże
Hemingway ożywił wspomnienia:
Adriatyk
Morze Czerwone
Morze Czerwone
Morze Czerwone
Bałtyk
Morze Egejskie
Morze Czerwone
piątek, 5 lipca 2013
Chwilo, trwaj... - w "Rajskim ogrodzie" Hemingway'a
- No to będziecie mieli jeszcze mnóstwo czasu.
- Tak - zamyśliła się. - Mamy mnóstwo czasu na wszystko.
- Proszę mi powiedzieć, gdzie się pani tak opaliła. Czy pani wie, jaka pani jest ciemna?
- Najpierw w Grau du Roi, a potem w pobliżu La Napoule. Była tam zatoczka, szło się do niej ścieżką przez zagajnik. Z drogi nic nie było widać.
- Jak długo pracowała pani, żeby osiągnąć ten kolor?
- Prawie trzy miesiące.
- Co pani zamierza zrobić? Z tą opalenizną.
- Nic, nosić ją. Bardzo ładnie wygląda w łóżku.
Powieść przenosi nas na francuską Riwierę lat dwudziestych, gdzie świeżo zaślubiona para celebruje swój miesiąc miodowy. On jest utalentowanym pisarzem (alter ego autora), a ona, pochodzącą z majętnej rodziny, żoną utalentowanego pisarza.
Dni i noce upływają błogo i leniwie w scenerii pięknych plaż i luksusowych kurortów. Treścią życia młodej pary staje się oddawanie przyjemnościom, miłości, opalaniu, morskim kąpielom, jedzeniu oraz wypijaniu kolejnych koktajli... Pewnego dnia dołącza do nich Marita i nawiązuje z obojgiem zmysłową relację...
Dodajmy jeszcze, że główny bohater, niezależnie od erotycznych zawirowań, pracuje przez cały czas nad opowiadaniem o polowaniu na słonia, dokonując analizy swojej relacji z ojcem...
Kiedy weźmiemy pod uwagę, że historia wyszła spod pióra Hemingway'a, to wiemy już, że mamy do czynienia z lekturą na okres nie tylko letni doskonałą.
Szperajcie w bibliotekach a znajdziecie, jako i ja uczyniłam;)
Zdania warte zapamiętania:
Wreszcie ruszył z powrotem do zatoczki, wspiął się po brunatnych skałach, usiadł na słońcu i zaczął się wpatrywać w morze. Cieszył się swoją samotnością, był zadowolony, że wykonał narzuconą sobie na ten dzień porcję pisania. Ale po chwili ogarnęło go poczucie pustki, jakie zazwyczaj odczuwał po pracy, zaczął myśleć o dziewczynach, zapragnął ich obecności; nie tęsknił za jedną czy drugą, ale za obydwiema. Nie analizował ich, nie odnosił do nich krytycznie, nie myślał o nich w kontekście dylematu uczuciowego czy etycznego, nie zastanawiał się nawet nad tym wszystkim, co się dotychczas stało lub co się jeszcze mogło stać, nad tym, czy dobrze się zachował i co będzie dalej, wiedział tylko z całą pewnością, że za nimi tęskni. Za jedną i za drugą, razem i osobno, i że jednej i drugiej pragnie.
(...) pisząc sięgał do samych głębin swojego wnętrza, do korzeni, których nic nie potrafiło zniszczyć czy uszkodzić. To wiedział na pewno i z tej świadomości czerpał siłę.
(...) jak człowiek jest w coś głęboko zaangażowany, nic o sobie nie wie. A zresztą czy zastanawianie się wówczas nad samym sobą ma sens? Byłoby to wręcz zawstydzające.
poniedziałek, 1 lipca 2013
Trochę czeskiego dystansu od Mariusza Szczygła
Z artykułu pt. "Przyleciałem helikopterem" w magazynie "Książki":
Pisarz był przed wojną znanym publicystą i uczestnikiem publicznych debat. Dziś jego nazwisko większości Czechów nie mówi nic (...). Jan Herben, bo tak się nazywał, pisał o tym, co po nim zostanie. Nie jestem pewien, co nieśmiertelnego może po człowieku zostać - zanotował.
Kwitną łąki - ciągnął - motyle, robaczki, pszczoły i osy roznoszą na skrzydłach zapachy. Las szumi jodłami i śpiewają w nim ptaki. Gdy się urodziłem, wszystko to istniało. Wszystko to będzie istniało, kiedy ja na to nie będę mógł już patrzeć. Takie jest nienaruszalne prawo przyrody, mnie też ono dotyczy. Poddajemy się temu prawu spokojnie i z ufnością. Mnie już nie będzie - nie będę słyszał szumu lasu, nie będę widział drgających motyli, nie będę czuł zapachów łąki - i nic się nie zmieni. Tak jak nic się nie zmieniło, kiedy ubyło jednej mrówki, którą nieświadomie nadepnąłem na drodze.
Drodzy pisarze (i autorzy), to, co naprawdę po nas zostanie, to piękny letni dzień.
Subskrybuj:
Posty (Atom)