piątek, 14 czerwca 2013

Coś pięknego od Virginii Woolf

Oto doskonały czas na sięgnięcie po "Panią Dalloway", powieść o jednym czerwcowym dniu z życia Clarissy, która postanawia "sama kupić kwiaty".
Czytam nieśpiesznie, wracając do niektórych fragmentów i nie zakładając, że dotrę do ostatniej strony. Delektuję się słowami:

Nagle otworzyła oczy i jak świeże, niczym najpiękniejsza bielizna prosto z prania, ułożona w wiklinowych koszach, wydały jej się róże; jak konwencjonalnie poprawne były goździki o sztywnych głowach; i groszek rozparty w swoich wazonach, bladolila, śnieżnobiały, kremowy; mogło się zdawać, że jest wieczór i dziewczęta wyszły w batystowych sukienkach rwać groszek i róże, wyszły po skończonym, cudownym dniu letnim o niemal granatowym niebie, po dniu letnim pełnym lewkonii, goździków, lilii; mogło się zdawać, że jest to chwila między szóstą i siódmą, kiedy kwiaty - róże, goździki, irysy, bez - żarzą się; białe, fioletowe, czerwone, pomarańczowe; wszystkie kwiaty płoną własnym, łagodnym i czystym światłem na parujących mgłą rabatach. Jakże ona kochała biało-szare ćmy zataczające kręgi nad ciastem z wiśniami, nad grzędą pierwiosnków wieczorem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...