Czy to ten Joyce? Wyabstrahowany, niedostępny autor "Ulissesa"? Ten sam. Bez wątpliwości.
Kiedy jego wnuk, Stephen J. Joyce, miał cztery lata, sprezentował mu pewną dowcipną opowiastkę, która rozpoczyna się tak:
Mój drogi Stevie,
Kilka dni temu wysłałem Ci
małego kotka wypełnionego
słodyczami, ale być może nie
znasz historii kota z Beaugency.
Mieszkańcy francuskiego miasteczka Beaugency mają problem. Nie potrafią przedostać się na drugą stronę rzeki. Z pomocą przychodzi im Diabeł, który jak to diabeł, jest skuteczny, ale za swoje usługi żąda ceny najwyższej...
Rzecz urocza i przyjemna, przyozdobiona ilustracjami Rogera Blachona. Tylko kota mi żal...
Dodam jeszcze, że krótki wstęp do książki przygotował sam adresat opowieści. Oto fragment:
Nonno był słynnym pisarzem. Już wówczas pisane przez mojego dziadka książki uważano za niełatwe do zrozumienia. Szczęśliwie znalazł również czas, by opowiedzieć mi całą historię językiem prostym, zrozumiałym dla czteroletniego dziecka. Co więcej, Nonno zadał sobie trud, by zapisać ją na specjalnym dziecięcym papierze do pisania. Oryginał, który jakimś cudem przetrwał do dziś, przechowuję z najwyższym pietyzmem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz