Po zagubieniu przyjemności czytania i chybionym poszukiwaniu jej w kontakcie z "Latem przed zmierzchem" Lessing, postanowiłam zwrócić się do moich literackich korzeni, czyli do Lucy Maud Montgomery i jej "Emilki ze Srebrnego Nowiu". Po raz pierwszy czytałam ją, będąc mniej więcej w wieku tytułowej bohaterki. Zainspirowana powieściowym światem, napisałam wtedy list do siebie dorosłej. Nie mam go już, bo w międzyczasie spłonął, pamiętam jedynie, że apelowałam w nim kategorycznie o niewyrzucanie książek Montgomery. Wygląda na to, że pozostałam sobie wierna, bo większość z nich stoi w mojej "dorosłej" biblioteczce w towarzystwie biografii pisarki. Chętnie się nimi pochwalę w którymś z następnych wpisów, tymczasem przenieśmy się na chwilę do powieściowego świata, na początek XX wieku.
Pierwsze wydanie, 1923
Emilka Starr ma jedenaście lat i mieszka w domku położonym w wąwozie położonym o "milę drogi od zewsząd". Otoczona ojcowską miłością rozwija wszystko, co w niej najpiękniejsze: szczerość, mądrość, wrażliwość na piękno i wyobraźnię. Przyjaźni się z naturą i oswaja ją poprzez nadawanie imion. Tak oto w jej świecie możemy spotkać koty - Kicię i Nieznośnika, drzewa - Adama i Ewę, Świerk Wyniosły, dzieci-krzewy oraz Królową Wichrów. No i pojawia się "promyk" zachęcający do opisywania wszystkiego, co ją porusza. W "żółtym zeszycie" zapisuje wrażenia z wiosennych przechadzek, a i miejsce na "Życiorys Kici" też się znajdzie. Artystka pełną gębą:).
Idylla zostaje brutalnie przerwana, kiedy dziewczynka staje oko w oko z perspektywą śmierci ukochanego ojca, który stara się przygotować ją na nadejście nieuchronnego:
A proszę cię, bądź dzielna! Nie lękaj się niczego, Emilko. Śmierć nie jest czymś strasznym. Wszechświat pełen jest miłości, wiosna powraca stale i jest wszędzie, a śmierć jest tylko otwarciem i zamknięciem drzwi. (...) Tobie życie coś da, czuję to. Idź prosto przed siebie bez obawy, kochanie. Idź życiu naprzeciw.
I tak Emilka zostaje sama. Na pogrzeb Douglasa Starra przybywa rodzina ze strony matki dziewczynki, która nigdy nie zaakceptowała małżeństwa jej rodziców. Kierując się jedynie poczuciem obowiązku, nie uczuciami, co Emilka boleśnie odczuwa, decydują się zapewnić jej opiekę. Dziewczynka trafia do Srebrnego Nowiu, domu, w którym surowe rządy sprawuje Elżbieta Murray...
Losy Emilki śledziłam z przejęciem, śmiejąc się, smucąc, a i ciarki grozy przeżywając. Lucy Maud Montgomery zna klucz do mojego serca bez względu na to, czy mam -naście, czy więcej lat. Swoją drogą, ciekawe, jak Emilkę odebrałabym w wieku na przykład lat sześćdziesięciu... Jeśli będę żyła, sprawdzę. Co mnie urzeka w powieści? Bogactwo wrażeń. W wykreowanym świecie wzruszenia przeplatają się z humorem, poezja z prozą codziennego życia, marzenia z twardą rzeczywistością. Jest przyjaźń, ale i podstępna rywalizacja. Sympatia i odrzucenie. Miłość i śmierć. Życie w pełni.
A za wszystkim wydaje się stać ciepła i mądra Lucy. Wszak "Emilka ze Srebrnego Nowiu", to w dużej mierze powieść o niej samej. I o mnie także. Wygląda na to, że jesteśmy "pokrewnymi duszami", choć fizycznie nigdy się nie spotkamy. Na szczęście, w przestrzeni serca bariery czasu i miejsca nie mają znaczenia.
Montgomery uważała "Emilkę" za swoją najlepszą powieść i ja się z nią zgadzam.
Ukłony dla Mistrzyni literatury dziecięcej!
Mój egzemplarz, 1990
Emilia odkrywa talent:):
- Czy umiesz śpiewać? - spytała po chwili chuda, piegowata dziewczynka, która wyobrażała sobie, że jest bardzo ładna, mimo swej chudości i piegów.
- Nie - rzekła Emilka.
- Czy umiesz tańczyć?
- Nie.
- Czy umiesz szyć?
- Nie.
- Czy umiesz gotować?
- Nie. (...)
- No, to cóż ty umiesz?
- Umiem pisać poezję.
(...) Aha, Ojcze drogi, zrobiłam wielkie odkrycie. (...) Umiem pisać wiersze. Może pisałabym je już od dawna, gdybym tylko spróbowała. Ale po pierwszym tylko dniu szkoły, honor nakazywał mi zabrać się do pisania wierszy, więc spróbowałam. To takie łatwe!
Młoda pisarka:
Przez chwilę zdawało jej się, że padnie na łóżko z płaczem. Nie mogła znosić w milczeniu takiego bólu i wstydu, piekącego jej serce. Wtem oczy jej padły na stary żółty zeszyt na stoliczku. W minutę później Emilka siedziała po turecku na łóżku i gorliwie pisała swym tępym, małym ołówkiem. W miarę jak palce posuwały się po liniach zeszytu, policzki jej czerwieniły się, oczy rozpalały i błyszczały coraz bardziej. Zapomniała o Murrayach, chociaż pisała o nich, zapomniała o swym upokorzeniu, chociaż opisywała to, co zaszło: pisała przez przeszło godzinę przy mdłym światełku dymiącej lampki, nie ustając w pracy ani na chwilę, chyba po to, żeby wyjrzeć przez okno i zobaczyć piękno mglistej nocy, albo żeby odszukać na dnie świadomości jakiś wyraz, który jej był potrzebny; kiedy taki wyraz się nasuwał, wydawała westchnienie zadowolenia i pisała dalej. (...) Podczas pisania minęły ból i upokorzenie. Czuła się tylko zmęczona, ale niemal szczęśliwa. Było to zabawą, takie szukanie i dobieranie słów w celu opisania wuja Wallace'a.Emilka nie jest słodka:
Lubię opisywać ludzi, których nie lubię, bardziej nawet, niż tych, których lubię.
***
- Och! - myślała Emilka, zaciskając pięści pod fartuchem.Październik w Srebrnym Nowiu:
- Pragnę, aby niedźwiedź, który pożarł niegrzeczne dzieci w Biblii, zjawił się tutaj i zjadł was wszystkie.
W krzakach dookoła szkoły nie było takich miłych, pożytecznych niedźwiedzi, tak że panna Brownell dokończyła czytania i wyszydzania poematu.
***
Potem, gdy ziemniaki były gotowe, kuzyn Jimmy dawał każdemu z nich po jednym. Rozłamywali owe ziemniaki na dwie połowy, posypywali solą, którą Emilka przyniosła i ukryła pod jedną z sosen w małym pudełeczku, jedli z rozkoszą. Żaden bankiet tak nie smakował bogom, jak tym dzieciom uczta złożona z ziemniaków i soli. Wreszcie nadchodziła ciotka Laura, a częściej jeszcze dochodził jej srebrzysty głos, wołający w ciemną, mroźną dal: Emilko!
Emilka ze Srebrnego Nowiu to moja ukochana książka z dzieciństwa :-).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam zatem "pokrewną duszę" ;)
OdpowiedzUsuń