Klimat i styl belgijskiej pisarski był już mi wcześniej znany z lektury "Kwasu siarkowego" oraz "Z pokorą i uniżeniem".
"Ani z widzenia, ani ze słyszenia" to krótka, w dużej mierze autobiograficzna, powieść inspirowana kilkuletnim pobytem Nothomb w Japonii.
Amelie w wieku dwudziestu dwóch lat wraca do kraju swego dzieciństwa, aby pracować, szlifować znajomość języka japońskiego, ale przede wszystkim by doświadczać życia oprawionego w odmienne wzorce kulturowe...
Z wrażeń, wspomnień i refleksji wyłania się opowieść zajmująca, szczera i lekkostrawna dzięki specyficznemu poczuciu humoru autorki. Warto się przy niej zatrzymać.
***
Zanurkowałam w pejzaż. O cudzie biegu! Przestrzeń wyzwala ze wszystkiego. (...) Język mówi prawdę: uniknąć mówi uratować się. Jeśli umierasz, wyjedź. Jeśli cierpisz, rusz się. Inne prawo niż prawo ruchu nie istnieje.
Odtąd do licznych innych istot, które we mnie mieszkają, dołączy biedaczka z gór. A także Zaratustra tańczący z górą Fudżi na szczycie. Będę zawsze nimi wszystkimi plus tą, którą jestem.
Moje różne tożsamości od dawna, może nawet nigdy nie spały. Morzy mnie sen, który je we mnie jednoczy.
Tej autorki czytałam "Biografię głodu", już dawno... chyba pora nadrobić lekturę jej książek :)
OdpowiedzUsuń"Z pokorą i uniżeniem" też jest dobra. Obrazki z życia japońskiej firmy są w pewnym sensie uniwersalne i pokazują, jak człowiek funkcjonuje w systemie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń